Stan polskiej sieci kolejowej pogarsza się, mimo tego że od kilku dobrych lat korzystamy z dotacji unijnych na modernizacje infrastruktury kolejowej. Korzystamy - nie oznacza w tym wypadku - wykorzystujemy.
Jeszcze niedawno (2-3 lata temu) mogło się wydawać, że polska kolej wychodzi z zapaści. Teraz opierając się na analizie serwisu wnp.pl można stwierdzić, że dno zapaści jest jeszcze pod nami.
Dziś na 9,3 proc. sieci PKP pociagi nie mogą jeździć z prędkością wyższą niż 40 km/h. W 2000 roku było to 5,9 proc wszystkich szlaków, co i tak wydawało się być wartością dalece niesatysfakcjonującą.
Dlaczego unijne dotacje nie są w stanie odwrócić niekorzystnego trendu degradacji linii kolejowych?
- Po pierwsze, brak zainteresowania rzadzących i ich ogólna niekompetencja w tematyce kolejowej a szerzej transportowej.
- Po drugie, wynikające bezpośrednio z pierwszego, przez wieloletnie zaniedbania w utrzymaniu infrastruktury. Od końca lat 80. nie przeznacza się dostatecznej ilości pieniędzy na utrzymanie szlaków kolejowych. Im dłużej taki stan potrwa, tym więcej pieniędzy i czasu zajmie nam choćby przywracanie zakładanych prędkości szlakowych.
- Po trzecie, przez nieudolnie prowadzone przygotowania inwestycji. Polecam lekturę artykułu w "Parkiecie".
- Po czwarte, przez chronicznie zbyt szczupłe środki własne PKP PLK, które nie wystarczają na bieżące utrzymanie sieci. Co dopiero powiedzieć, gdy trzeba wyasygnować środki na wkład własny do drogich modernizacji z pieniędzy unijnych.
- Po piąte, niech każdy dopisze już sobie sam...
Wniosek jest więc taki, że jeśli państwo nie znjadzie dodatkowych pieniędzy na kolej, nie tylko nie doczekamy się skoku cywilizacyjnego w tej dziedzinie ale wręcz jeszcze bardziej się cywilizacyjnie oddalimy od niektórych europejskich krajów.
Ale kogo to tak naprawdę obchodzi? Nieprawdaż?
Komentarze